Czas czytania ±7 minuty
Jakub Drożdż, Polish Football Almanac: -Wkrótce pierwsze mecze w ramach eliminacji do Mistrzostw Europy w 2022. Zagramy z Portugalią. Jakie ma Pan oczekiwania przed meczami z faworytem naszej grupy?
Bartłomiej Nawrat, reprezentant Polski w futsalu: -Nasza reprezentacja ostatni mecz rozegrała prawie rok temu. Od tamtego czasu mieliśmy tylko jedno zgrupowanie szkoleniowe i nic więcej, z wiadomych przyczyn. Więc dwumecz z Portugalią będzie dla nas, można tak powiedzieć, startem z wysokiego 'C'. Pierwszy mecz od prawie roku i od razu rywal z najwyższej półki. Na pewno każdy z zawodników będzie chciał zaprezentować się najlepiej jak potrafi; zarówno na zgrupowaniu poprzedzającym mecze, jak i w samych potyczkach z Portugalią. Wiadomo, są faworytem i to oni będą chcieli za wszelką cenę wygrać. My natomiast będziemy chcieli zaprezentowac się z dobrej strony i zebrać doświadczenie. A jaki będzie wynik to okaże się niebawem.
-Awansujemy?
-Jestem przekonany ze stać nas na to i na pewno wszyscy będą robić co w ich mocy aby cieszyć się z kolejnego awansu.
-Co Pan myśli o nowej formule eliminacji? Zamiast mini-turniejów, odbędą się mecze i rewanże?
-Mini-turnieje charakteryzowały się tym, iż w ciągu 4 dni grało się 3 mecze. W obecnej sytuacji tych meczów będzie sześć. Praktycznie dwa co miesiąc. W mini-turniejach, jeśli nie trafiłeś z odpowiednią formą i przygotowaniem, to po dwóch porażkach mogłeś pakować się i wracać do domu. Teraz tych meczów jest więcej i są one rozłożone na kolejne miesiące, trenerzy mają trochę więcej czasu na samą analizę, ale również na odpowiednie przygotowanie zespołu pod kolejnego przeciwnika. Dla zawodników gra sześciu, a nie trzech meczów to duża różnica, oczywiście na korzyść. Dzięki temu mogą miedzy kolejnymi meczami odpocząć, przeanalizować swoją grę, zebrać potrzebne doświadczenie i przełożyć to wszystko na kolejnego przeciwnika.
-Jaka atmosfera panuje w kadrze, w której przygotowania w ostatnim czasie zostały pokrzyżowane przez pandemię?
-Nie spotkałem się z sytuacją, aby tej atmosfery w obecnej kadrze nie było. Jest oczywiście ciężka praca na zgrupowaniach, ale są również chwile w których ta atmosfera jest budowana, i to nie tylko między zawodnikami, ale również miedzy zawodnikami a całym sztabem. Każdy wie kiedy może pozwolić sobie na jakieś żarty lub chwile rozluźnienia, a kiedy musi się skoncentrować i robić to czego od niego wymaga się na treningu.
-Jakie ma Pan relacje z Michałem Kałużą - bezpośrednim rywalem do reprezentacyjnej bramki?
-W moim odczuciu, jak i myślę Michała, czy innych bramkarzy którzy pojawiają się na zgrupowaniach, te relacje są na wysokim poziomie. Mam tu na myśli to, iż obojętnie na którego z nas postawi trener to ten drugi lub trzeci nie chodzą ze zwieszoną głowa i nie czekają, aż temu "pierwszemu" powinie się noga. Pomagają sobie i cały czas wspierają. Nie ma w nas takiej "chorej zazdrości". Poza tym praktycznie na większości ze zgrupowań razem z Michałem dzieliliśmy wspólnie pokój. Teraz chyba już nie będzie to możliwe, bo pokoje maja być, z wiadomych przyczyn, jednoosobowe. Gdy Michał grał jeszcze w Rekordzie to również na wszystkich wyjazdach dzieliliśmy pokój. Pamiętam nawet, sam Michał kiedyś, oczywiście w żartach, powiedział, że my więcej czasu spędzany ze sobą, niż ze swoimi bliskimi. Więc na pewno te relacje między nami są jak najbardziej na odpowiednim poziomie. Można powiedzieć, że jest to konkurencja na zdrowych zasadach.
-Z kim jeszcze trzyma Pan w kadrze?
-Gdy jestem na zgrupowaniu staram się z każdym zamienić parę słów. Z racji tego, iż pokoje zawsze były dwuosobowe najwięcej czasu spędzało się ze wspóllokatorem, czyli w moim przypadku z Michałem. Nie da się również ukryć, że więcej czasu spędza się i rozmawia z osobami w podobnym przedziale wiekowym. Mimo wszystko, gdzieś na posiłkach, czy w czasie spacerów lub przejazdu z hotelu na halę zawsze jest chwila, że można z każdym parę zdań zamienić.
-Cofnijmy się do przeszłości. Jakie były Pana początki w kadrze Polski?
-Moje pierwsze zgrupowanie to wrzesień 2006 roku w Kielcach. Turniej 3 Narodów, czyli: Polska, Słowacja i
Czechy. Dostałem powołanie od ówczesnego trenera, pana Aftańskiego, jako trzeci bramkarz, za Tomaszem Ulfikiem i Krystianem Brzękiem. Nie doczekałem się debiutu, ale przez tydzień przebywałem wśród praktycznie
najlepszych futsalowców w Polsce; byli tam między innymi Krzysztof Kuchciak, Krzysztof Marzec czy Andrzej Szłapa.
Pamiętam, że jako debiutant zostałem przydzielony do pokoju z Krzyśkiem Kuchciakiem, który jako
pierwszy przekroczył liczbę ponad 100 występów w reprezentacji Polski, a tamten turniej był dla niego
pożegnalnym występem z orłem na piersi.
Na własny debiut nie musiałem jednak długo czekać. Już
miesiąc później graliśmy w Polsce dwumecz z Anglią. Pierwszy mecz odbył się w Krośnie przy trzech
tysiącach kibiców. Wygraliśmy 16-0, a ja dostałem szansę gry w ostatnich 5 minutach. Na drugi dzień
nawet w "Teleexpressie" mówili, że pokonaliśmy Anglików i to w jakim stosunku.
I tak pomału
zaczynała się moja przygoda w reprezentacji. Na początku o "1" na koszulce rywalizowałem z Tomaszem Ulfikiem, który obecnie jest trenerem bramkarzy w reprezentacji.
Potem między innym z Dariuszem Słowińskim, Krystianem Brzękiem, Dominikiem Kubrakiem, Maćkiem Foltynem, Rafałem Krzyśką, Łukaszem Błaszczykiem, czy obecnie z
Michałem Widuchem i oczywiście Michałem Kałużą. W tym czasie współpracowałem również z wieloma trenerami:
Biangą, Lataczem, Wolnym, Juszczakiem, Hirschem, Bucciolą, czy obecnie z trenerem Korczyńskim.
-Który z meczów w reprezentacji był dla Pana najlepszym występem?
-Może zachowam się trochę arogancko i nie wybiorę jednego meczu, lecz kilka które przychodzą mi
do głowy. Na pewno mecze z Brazylią w Brasilii w 2012 roku. Polecieliśmy tam w lipcu, u
nas w tym okresie wszyscy są na urlopach, a liga kończy się końcem maja. Praktycznie bez
treningów oraz z kontuzją stopy rozegrałem dwa pełne mecze i pierwszą połowę w trzecim.
I w tych dwóch pierwszych meczach broniło mi się bardzo dobrze. Pełna hala ludzi, około 6
tysięcy na każdym z tych meczów, wspaniała atmosfera. Naprawdę miło się wspomina.
Ponadto, mecz z
eliminacji do bodajże Mistrzostw Świata, które odbywały sie w Portugalii, a naszym przeciwnikiem była
reprezentacja Rumunii. Do przerwy prowadziliśmy 3-0. Od razu w drugiej połowie Rumuni wycofali
bramkarza. Do dzisiaj nie wiem jak to się stało, ale trzy razy udało mi się uderzeniami z
własnego pola karnego trafić do bramki rywala. Wszystko to trwało chyba nie całe 10 minut. Wygraliśmy 8-1, a ja dołożyłem jeszcze asystę wyrzucając piłkę do Rafała Franza, który
zdobył kolejnego gola. Niezapomniane chwile. Oczywiście wszystkie te mecze mam w domu nagrane na twardym dysku.
-Który mecz lub turniej pozostawił największy niedosyt?
-Na pewno ostatnie eliminacje w Zielonej Górze były nie takie jak sobie zakładaliśmy. Ja sam w pierwszym meczu doznałem kontuzji mięśnia czworogłowego i nie mogłem kontynuować dalej gry.
-W reprezentacji rozegrał Pan ponad 120 meczów. Co jeszcze chciałby Pan osiągnąć z orzełkiem na piersi?
-Nie dane mi było nigdy zagrać czy to na Mistrzostwach Świata czy Europy. Z pewnością jest to fajna przygoda dla każdego sportowca, dlatego chciałbym bardzo aby udało nam się wywalczyć awans z eliminacji, które właśnie zacznamy. Mam również nadzieję, że uda mi się utrzymywać taka formę na boisku, aby nadal występować z orzełkiem na piersi.
-I na koniec proszę mi opowiedzieć o projekcie Body and Mind Studio.
-Jest to kameralne studio treningu personalnego mieszczące się w kamienicy w centrum Bielska-Białej. O takim miejscu zawsze marzyła moja żona, więc to ona się tym zajmuje i prowadzi. Studio oferuje między innymi: trening personalny, trening pilates, trening zdrowego kręgosłupa oraz to co jest głównym narzędziem naszej oferty: trening EMS - elektrostymulacja mięśniowa. W kilku zdaniach: sesja treningu EMS trwa około 20 minut - raz lub dwa razy w tygodniu - i jest zawsze prowadzona przez wykwalifikowanego trenera, który monitoruje trening oraz jego efekty. Trening tego typu jest dedykowany dla każdego; zarówno dla tak zwanego "kanapowca", jak i dla osób czynnie uprawiających sport, jako uzupełnienie treningu. System EMS dzięki elektrostymulacji pomaga w rehabilitacji i powrocie do formy po kontuzjach. Niweluje bóle kręgosłupa i umożliwia aktywność fizyczną w każdym wieku. Zajęcia w większości są prowadzone przez moja małżonkę, która posiada odpowiednie uprawnienia do prowadzenia tego typu treningów. Sam również zdobyłem wiedzę i uprawnienia do prowadzenia zajęć EMS. Podejście do naszych klientów jest holistyczne. Dbamy nie tylko o sprawność fizyczną, ale również o naukę zdrowego odżywiania. Efekty są monitorowane poprzez pomiary ciała. Więcej informacji znajduje się na stronie internetowej www.olanawrat.pl. Zapraszam do Bielska-Białej, na ul. Sempołowskiej 19. Osoby chętne do współpracy zapraszamy pod numerem telefonu 510-855-865.
-Dziękuję za rozmowę!
Data rozmowy: 15/01/2021
Źródło zdjęcia: www.pzpn.pl
Zobacz także (po ang.): Bartłomiej Nawrat
Zostań współtwórcą naszego serwisu Wesprzyj nas na patronite.pl Jak to zrobić? Przeczytaj TUTAJ |
⇑ DO GÓRY ⇑ |